Krzysztof Trebunia-Tutka, opowiada o magii Świąt pod Tatrami oraz towarzyszących im zwyczajach

Mężczyzna w góralskim stroju z skrzypcami
Od świąt Bożego Narodzenia dzieli nas niespełna kilka dni. Zbliża się jeden z najbardziej radosnych, „ciepłych: i rodzinnych okresów w całym roku. Mimo, iż dzisiaj nieco odchodzimy od tradycji, zmieniamy nasze zwyczaje i dodajemy nowe – to te prawdziwe, przekazywane z dziada pradziada wśród górali na Podhalu są stale żywe. Czas Bożego Narodzenia nie oznacza tylko wspólnego kolędowania, świętowania wieczerzy wigilijnej czy pasterki. To także czas adwentu i rorat, podłaźnicek i podłazów, wróżenia na pogodę i dzielenia się szczęściem z innymi. O magii tych wyjątkowych świąt i towarzyszących im zwyczajach opowiada Krzysztof Trebunia-Tutka, muzyk i architekt, założyciel i lider zespołu Trebunie-Tutki oraz Kapeli Krzysztofa Trebuni-Tutki „Śleboda”.

Okres świąt Bożego Narodzenia w tradycji góralskiej to przepiękny czas, pełen magii i zwyczajów. To chyba najciekawszy moment w ciągu całego roku?

Niewątpliwie to najpiękniejszy okres w całym roku. Tutaj u nas na Podhalu święta przeważnie są białe. Spada śnieg, który pokrywa dachy, świerki, jodły, sosny. W tej dostojnej bieli cały świat wygląda jakby bardziej odświętnie. Dla górali te godnie święta, bo tak je nazywamy, są najważniejsze. Przygotowujemy się do nich przez okres adwentu. Dawniej nie wolno było w tym czasie grać ani śpiewać. Dzisiejszy adwent to radosny okres oczekiwania Bożego Narodzenia, ale mimo wszystko nie urządza się hucznych zabaw. Dzieci nadal chodzą na roraty. Dni postu na Podhalu są bardzo mocno przestrzegane. W tym grudniowym czasie mamy kilka ważnych świąt. Najpierw 6 grudnia i święty Mikołaj, a  później 13 grudnia i święta Łucja, od której można wróżyć na pogodę. I tak 13 grudnia pokazuje jaki będzie styczeń, 14 jaki będzie luty – tak aż do Bożego Narodzenia. Zaś kolejne dni od Bożego Narodzenia te wróżby potwierdzają albo nie. Jeśli na przykład 13 leje, a 25 świeci słońce to mówią, że styczeń będzie taki pół na pół. I to się góralom zawsze sprawdza.

Sama Wigilia to także mnóstwo zwyczajów. Między innymi nie wypada, żeby w ten dzień jako pierwsza nasze domostwa odwiedziła kobieta bo to zła wróżba.

Faktycznie wszyscy cieszą się gdy pierwszym gościem w Wigilię jest mężczyzna. Należy tego pilnować, a wszystko po to, żeby do rodziny i do sąsiadów zanieść szczęście. Przychodzi się do nich pod byle pretekstem, czasem żeby podzielić się wigilijną potrawą, a czasem po prostu zapytać o zdrowie. W moim rodzinnym domu ta tradycja była żywo kultywowana. Moja mama zawsze wysyłała mnie do sąsiadów, a oni byli radzi, że pamiętaliśmy, żeby im przynieść szczęście. Wiele razy widziałem jak sąsiadka wypędzała kobiety i nie wpuszczała ich za próg, żeby nic złego się nie wydarzyło. Takie były dawniej wierzenia. Dzisiaj oczywiście niektóre z nich nadal są praktykowane. Inną sprawą jest to, że mężczyźni w ogóle nie pomagają przy przygotowaniu wieczerzy wigilijnej. Wybierają się w ten czas do lasu, dawniej po wielką choinkę albo po podłaźnicke. To drugie to małe gałązki jodły lub świerka w kształcie krzyżyka, które zakłada się za framugi okien i drzwi, co by szczęście było w środku, a wszystko co złe trzymało się z daleka. Osobiście, jako miłośnik przyrody, staram się przynosić te dawne podłaźnicki, bo to małe gałązki, i nie trzeba od razu ścinać całego drzewka. Przechodząc już do samej wieczerzy wigilijnej, to pod Tatrami była ona zawsze skromna. Bieda nie pozwalała na urozmaicenia, a samych dań nigdy nie było 12. Standardem była kapusta z grochem, grule z korpielami, zupa grzybowa, kompot z jabłek i suszonych śliwek. Czasem, u bogatszych gazdów, pojawiał się pstrąg na lnianym oleju. Po wieczerzy ludzie szli do kościołów na pasterkę zaśpiewać Nowonarodzonemu, bo po adwencie było się stęsknionym grania i śpiewania.

Czy również na Podhalu przyjmuje się, że pierwszy dzień świąt spędzany jest w rodzinnej atmosferze w domu?

Tak, pierwszy dzień świąt tradycyjnie spędza się w gronie domowników, czasami w gronie najbliższej rodziny, czyli dziadków. Z kolei w drugi dzień świąt odwiedzamy dalszych krewnych i sąsiadów. Towarzyszy temu na ogół muzyka, góralski śpiew i potańcówki. Wtedy można już swobodniej i głośniej pokolędować.

Samej nocy wigilijnej towarzyszy jeszcze jedna góralska tradycja, tak zwane podłazy.

Tak, po pasterce młodzi chłopcy idą na podłazy, ku dziewczętom. Biorą owies, wchodzą do izby i sypią na urodzaj, na płodność, na szczęście, na dobrobyt i na dostatek całoroczny. Składają także życzenia, które zaczynają się od słów: Na scynście, na zdrowie, na to Boze Narodzynie, coby się wom dazyło, mnozyło syćko boskie stworzenie. 

A jak wygląda tradycyjne, góralskie kolędowanie?

Dawniej kolędnicy swoje kolędowanie rozpoczynali od świętego Szczepana. Dzisiaj otwiera już dla nich drzwi czas po wieczerzy wigilijnej. Podhale może pochwalić się kilkoma grupami kolędników. Taka najstarsza, tradycyjna, pasterska, o korzeniach wołoskich, to baca, trzech juhasów, frydercyk, Stach, Iwan, dziad i anioł. Grupa ta nazywa się jaślikorze. Chodzą po domach z szopką i przedstawiają jak to anioł zwiastował pasterzom o narodzeniu Pana Jezusa. Innym zwyczajem jest chodzenie z gwiazdą, a bliżej Nowego Roku z turoniem, który symbolizuje stary rok. Nieobce są nam także elementy szopki małopolskiej, krakowskiej – Herod, Diabeł, Śmierć czy Żyd. Wszystkie te piękne zwyczaje można obejrzeć podczas karnawału w Bukowinie Tatrzańskiej, który świętujemy co roku  na przełomie stycznia i lutego.

Żyjemy w XXI wieku. Coraz więcej turystów spędza Boże Narodzenie pod Tatrami, co kiedyś nie było tak powszechne. Domyślam się, że przyciąga ich tutaj ta atmosfera i autentyczność góralskich świąt.

Potwierdzam. Już samo pójście na pasterkę, gdzie gra się nie tylko te ogólnopolskie kolędy, ale też w prawie każdym kościele na Podhalu grają góralskie kapele i to takie zbierające się spontanicznie. Gdy wiadomo, że jest pasterka do kościoła przychodzą wszyscy muzykanci z danej parafii i grają pastorałki góralskie, których powstaje zresztą coraz więcej. Góralska muzyka bardzo się rozwija, zwłaszcza o nowe teksty pisane do dawnych melodii. Czasem starsi się na to buntują, że nie pasuje tak wesoło grać w kościele. No ale kiedy grać wesoło, jak nie wtedy, kiedy radujemy się z narodzenia Pana Jezusa.

Multimedia


Baner - wydarzenia.jpg

Powiązane treści